środa, 24 grudnia 2014

Teraźniejszość VI "Noc wydaje się tajemnicza"

      No, podnieś swoje żałosne cielsko z tego łóżka. Tylko byś się leniła. Noc taka piękna i magiczna, a ty śpisz. Nie wiem jak to się w ogóle stało, że jesteśmy podobne. Otworzyłam szeroko oczy i gwałtownie usiadłam. To ciało jest jakieś takie wiotkie... Dziwnie mi w nim. Odsunęłam kołdrę na bok i wstałam, zataczając się lekko. Zimno, które nagle dotknęło moich stóp nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Podniosłam sobie dłoń na wysokość oczu. Choć w pokoju było ciemno zdołałam dostrzec tym marnym wzrokiem zarys mojej drobnej dłoni. Uśmiechnęłam się lekko i ułożyłam dłoń tak, jakby na niej coś leżało. 
      Pokój rozjarzył się czerwonopomarańczowym blaskiem. Płomień wesoło tańczył nad moją dłonią, wijąc się i cicho sycząc. Uśmiechnęłam się szeroko do samej siebie. Zamknęłam dłoń i ogień zniknął. Boso podeszłam do drzwi i wyszłam na korytarz. Powitało mnie nowocześnie urządzone wnętrze, tak pełne i puste zarazem. Oficjalnie nienawidzę najnowszych trendów w dekoratorstwie.
      Zaczęłam przechadzać się po ogromnym apartamentowcu stąpając raz na palcach, raz tańcząc, raz skacząc po prostu by się poruszać. Jak dawno nie miałam ciała! Przeciągnęłam się, a jej mięśnie zaprotestowały. Ja rozumiem ratowanie świata i tak dalej, ale nieco ćwiczeń by jej nie zaszkodziło. 
      Przeczesałam palcami swoje gęste loki i ruszyłam do łazienki. Dopiero przekroczywszy próg zapaliłam światło. To pomieszczenie również ziało bielą, czernią, minimalizmem i nudą. Podeszłam do jasno oświetlonego lustra i pierwsze, co zobaczyłam to zadziorny uśmieszek, który wkradł mi się na usta. Oparłam się o blat i pochyliłam do lustra. Czarne loki opadały mi na twarz, na co jedynie westchnęłam i przyjrzałam się bardziej. Okrągła blada twarz i oczy... Zamiast szarych, niemal srebrnych oczu doczepionych do tego ciała zobaczyłam czarne. Czarne jak noc, jak diabeł, jak zło. Zwykłym śmiertelnikom wydawały się czasem czerwone, ale były czarne. Czarne, błyszczące nienawiścią. Moje oczy.
      Zaśmiałam się w głos i uniosłam obie dłonie. Nad nimi zaczęły wić się płomyczki. Zakręciłam rękoma, formując kulę ognia i wpatrywałam się w nią przez chwilę. Potem wyrzuciłam ją w górę, a ta zmieniła się w czarny pył. 
      - Wracam - mruknęłam pod nosem i jeszcze raz rzuciłam okiem na swoje odbicie. 
      Wokół bladej twarzy przyozdobionej czarnymi oczami wiły się ognistorude loki.
      - Dokładnie tak. Zabawa dopiero się zaczyna.
      Tanecznym krokiem wyszłam z łazienki, nie racząc zgasić po sobie światła. Omiotłam wzrokiem pozamykane drzwi i wybrałam ostatnie po lewej. Bez wahania otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
      W pomieszczeniu, urządzonym dokładnie tak jak reszta sypialni, znajdował się chłopak. Leżał na łóżku w nieco dziwnej pozycji, jakby był skrępowany. Oh, widzę sznury. To wiele wyjaśnia. Oddychał miarowo, pogrążony we śnie.
      Może i jestem wybitnie okrutną wiedźmą, ale w innych okolicznościach dałabym mu spokój.
      No, dobra, nie dałabym.
      Dodatkowo moja złośliwość wzrosła w chwili, gdy dostrzegłam odcień jego włosów. Piaskowy blond. Zacisnęłam pięści. Graystone - pomyślałam z obrzydzeniem, nie mając ochoty nawet wymówić jego nazwiska.
      Uniosłam dłoń i uśmiechnęłam się, gdy blask płomienia rozjaśnił pokój.
      - Ostatni z rodu, co? - mruknęłam z zamiarem spalenia go żywcem, gdy chłopak w mgnieniu oka otworzył oczy, przeturlał się i spadł z łóżka.
      Swoją gwałtowną reakcją wytrącił mnie z równowagi, a mój płomień zgasł. Nie zdążyłam rozejrzeć się po pokoju, gdy rzucił się na mnie. Jej marne, ludzkie ciało było zbyt powolne, ociężałe, bym mogła zareagować tak, jak powinnam. Nim się obejrzałam miałam srebrny sztylet przyłożony do szyi.
      - Wreszcie cię złapałem, Morrigan - wysapał, oddychając ciężko. Blond kosmyk opadł smętnie na czoło.
      - Doprawdy? - spytałam, uśmiechając się.
      Mój przeciwnik zdążył jedynie zmarszczyć brwi, a mnie już nie było.
***
      - Vida! - głos Alice docierał do mnie jakby z oddali. Był przygłuszony dziwnym szumem, jakbym miała zatkane uszy. Zamrugałam i próbowałam dostrzec coś wśród tych nieostrych plam.
      Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to że jest niebotycznie ciemno. Druga rzecz jaka dotarła do mnie bardzo szybko było zimne ostrze przyciśnięte do mego drżącego gardła. Gdy zorientowałam się co jest źródłem owego zimnego uczucia serce przyspieszyło, a po ciele rozlał się paraliżujący strach.
      Wytrzeszczyłam oczy i zobaczyłam, że za sztylet trzyma owy chłopak, którego przytargał tu Dylan zeszłej nocy. Ten Łowca...
      Muszę mu podziękować, gdy tylko go zobaczę. O ile w ogóle go zobaczę. 
      W oczach chłopaka widziałam lekkie niedowierzanie i resztki nienawiści. Zadrżałam. Ta nutka nienawiści w jego błękitnych oczach mnie przeraziła. Nienawiści tak gorącej, że mogłabym spłonąć od samego patrzenia na nią.
      - Odłóż ten nóż - poleciła chłopakowi Alice.
      - To była ona... - mruknął spuszczając wzrok ze mnie, jednak nie opuszczając broni. - Była...
      - Ja wiem, Fabian, ale już jej nie ma. Proszę odłóż ten sztylet - prosiła moja przyjaciółka.
      - Była! Widziałem te jej obrzydliwe oczy, a teraz... - wydawał się być zagubiony.
      - Proszę cię - odezwałam się. Miałam głos zachrypnięty, prawdopodobnie od strachu. Popatrzył na mnie chwilę, jakby szukał czegoś w mojej twarzy, a gdy tego nie znalazł, odpuścił.
      Odsunął się i oddał sztylet Alice. Po mojej przyjaciółce widać było, że odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęła się do mnie lekko. Fabian w tym czasie zdążył usadowić się w kącie pokoju i obserwował nas w ciszy.
      Podniosłam się powoli i wyszłam z pomieszczenia. Gdy tylko za mną  i Alice zamknęły się drzwi, spytałam:
      - Gdzie Dylan?
      Wzruszyła ramionami.
      - Nie wiem. Może śpi.
      - Kogo on tu w ogóle przyprowadził?! - wysyczałam idąc do kuchni. Emocje uchodziły ze mnie jak z balonika.
      - Vido, spokojnie - Alice poklepała mnie po ramieniu. - On wydaje się być jeszcze bardziej przestraszony niż ty.
      Odetchnęłam głęboko i usiłowałam uspokoić rozkołatane serce.
      - To fakt - przyznałam po chwili namysłu. - Jak na Łowcę kompletnie nie kontroluje swoich emocji.
***
      W małym pokoiku pomalowanym na ciepłe barwy panowała cisza przerywana jedynie miarowym oddechem i skrobaniem ołówka po papierze. Muffin siedziała przy nieco za wysokim dla siebie biurku i ze skupieniem wymalowanym na twarzy odrabiała pierwszą w swoim życiu pracę domową. Była tak podekscytowana, że myliła się w najprostszych przykładach.
      Gdzieś z prawej usłyszała trzepotanie, ale zignorowała je na rzecz wyjątkowo złożonego równania. Dopiero, gdy ołówek odmówił współpracy zerknęła przez okno. 
      Trzepotały tam ogromne szare skrzydła, a ich właściciel, gdy dostrzegł, że Muffin go zauważyła, natychmiast się ewakuował. Dziewczynka przełknęła ślinę.
      Wiedziała już, że jej szukają.
_______________________________________________________
Tak szybciutko chciałam życzyć Wszystkiego Najlepszego, spełnienia marzeń i mnóstwa dobrych dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz! Każda Twoja uwaga pomaga mi być lepszą pisarką.